W każdym człowieku istnieje głębokie pragnienie więzi, relacji z Bogiem i z drugim człowiekiem. Bez nich nie osiągamy pełni, nie rozwijamy się. Żyjemy w czasach osłabienia więzi, przede wszystkim rodzinnych. Przemoc psychiczna i fizyczna, brak gestów czułości, ciepłych słów, troski w domu i w pracy narusza podstawową potrzebę – poczucie bezpieczeństwa.
Bez poczucia bezpieczeństwa trudno wchodzić w relacje. Również Papież Franciszek niemalże na każdym miejscu powtarza o potrzebie ofiarowania światu czułej miłości, bliskiej i konkretnej, pochodzącej z serca i docierającej do oczu, uszu i rąk, które dotykają kruchości drugiego. Wybitny psychiatra Antoni Kępiński, który przeżył obóz w Oświęcimiu pisał, że to, co pozwalało przeżyć tym, którzy czuli lęk i zagubienie, którym walił się świat, to nie były środki materialne, ale uśmiech drugiego człowieka, życzliwe słowo, drobna pomoc, które otwierały perspektywy na przyszłość. Profesor pisze w „Rytmie życia”, że w zwykłych warunkach życia kontakty z ludźmi stają się mniej lub więcej zdawkowe, człowiek bardziej ociera się o ludzi, niż z nimi współżyje, maska form towarzyskich broni przed wejściem w cudzą sferę intymności. „Może to brzmi paradoksalnie, ale w obozie poczucie samotności było mniejsze niż w warunkach życia normalnego. W obozie bowiem osoby poznały smak zetknięcia się z człowiekiem. Zetknięcie to często ratowało im życie, z numeru zmieniało ich z powrotem w ludzi. Zwykły, ludzki gest, na który w normalnym życiu nie zwraca się uwagi, uważając go za formę grzecznościową, był w obozie olśnieniem, ukazaniem skrawka nieba, ratował nieraz życie, przywracał wiarę w życie”. Profesor dodaje, że nigdzie tak wyraźnie nie ujawniły się znaczenie i istota psychoterapii, jak właśnie w obozie. W szpitalu obozowym ludzie z
ciężkich chorób somatycznych wracali do zdrowia nie dzięki lekom,
których prawie nie było, ale dzięki postawie kolegów więźniów, lekarzy, pielęgniarzy. Była to prawdziwa „społeczność terapeutyczna”, o której dziś wiele mówi się w psychiatrii. I jeszcze jedno ważne spostrzeżenie „W obozie czynności dawno zautomatyzowane z powrotem stawały się polem walki. Każdy krok, postawa ciała, ruch ręki stawały się ważne, mogły niejednokrotnie decydować o życiu. Więź emocjonalna między więźniami miała w sobie coś ze stosunku macierzyńskiego, życzliwy gest miał moc gestu matki”.