Moje doświadczenie życia we wspólnocie to wchodzenie w komunię – w jedność z Bogiem i człowiekiem- tego nie da się rozdzielić- jest tylko jedna Miłość – Duch Święty – Twórca relacji.
„Wchodzenie w komunię” oznacza dla mnie poznawanie miłości, przyglądanie się jej z bliska, uczenie się, zmaganie o nią, upadanie na drodze do niej, bycie obdarowaną nią za darmo, czerpanie z niej, zachwyt wobec niej, bycie pociąganą ku niej, odkrywanie jej wciąż na nowo, wdzięczność za nią…
Rzeczywistość wspólnego życia wciąż mnie zaskakuje, nie pozwala „położyć się spać” – jak pisała o życiu w relacji z Bogiem i człowiekiem Teresa- jest to rzeczywistość dynamiczna, bo tworzy ją Duch Święty – Osoba porównywana do wiatru, który wieje tam, gdzie chce i nikt nie wie, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak więc życie we wspólnocie to dla mnie zaproszenie do bycia w ruchu, do bycia podatną na zmiany, jak glina poddana woli garncarza…
To poddanie nie zawsze jest dla mnie łatwe, bo wymaga rezygnacji z siebie, z nawyków, utartych sposobów reagowania, nieraz porzucenia znanych ścieżek, by wejść na nowe, działania wbrew lękowi i lenistwu, ciągłego ożywiania wiary, by patrzeć głębiej na rzeczywistość, a nie ryzykować lekceważeniem Bożych wezwań, kierując się tylko własnym upodobaniem.
Jednym słowem, chcąc podążać za Duchem, nie mogę się trzymać jakiejś jednej określonej recepty, muszę nasłuchiwać, być otwartą na Słowo, wydarzenia, spotkania z ludźmi, na to, czym dzielą się moje siostry, co mnie porusza. W codzienności Duch przemawia do mnie właśnie takim językiem, a ja uczę się go rozumieć i być Mu posłuszną.
Kiedy myślę o życiu we wspólnocie nasuwa mi się obraz z Apokalipsy, gdzie św. Jan, pisze, że odkupieni przez Baranka będą śpiewać „pieśń nową”, której nikt oprócz nich nie będzie się mógł nauczyć. (por. Ap 14, 1-3) To jest wizja pełni Królestwa Bożego na końcu czasów, a ponieważ Duch Święty ofiarowuje przedsmak tej pełni już dziś każdej wspólnocie zebranej w Imię Pana, więc w wierze „słyszę” już rodzącą się pieśń w mojej wspólnocie, której same z siebie, nie potrafiłybyśmy się nauczyć, ale jest Ktoś, kto cierpliwie nas uczy i ją wydobywa:
Prowadzi ku odkryciu głosu każdej z nas w całej pełni i niepowtarzalności, uwrażliwia na wzajemne słuchanie, by mogła powstać harmonia, umacnia, by wytrzymać momenty dysonansów pełnych napięcia, a dążących do rozwiązania, bo bez nich pieśń byłaby uboższa, pozbawiona wyrazu i życia, zachęca do odpowiedzialnego korzystania ze złożonych w każdej z nas darów – do inspiracji dodających pieśni nowych brzmień, pociąga ku zwróceniu się z największą uwagą ku Autorowi pieśni i jej Dyrygentowi, by jak najuleglej podążać za Jego wizją, a gdy jakiś głos słabnie, pociesza go pięknem innych.
Tak słyszę = przeżywam życie we wspólnocie i pragnę, aby było coraz bardziej wyraziste i przejrzyste, by było coraz bardziej obrazem Boga – Wspólnoty Trzech Osób- i Jego uwielbieniem tak jak to wybrzmiewa w tej pieśni z Księgi Apokalipsy:
„I ujrzałem jakby morze szklane, pomieszane z ogniem,
i tych, co zwyciężają Bestię i obraz jej,
i liczbę jej imienia,
stojących nad morzem szklanym,
mających harfy Boże.
A taką śpiewają pieśń Mojżesza, sługi Bożego,
i pieśń Baranka:
«Dzieła Twoje są wielkie i godne podziwu,
Panie, Boże wszechwładny!
Sprawiedliwe i wierne są Twoje drogi,
o Królu narodów!
Któż by się nie bał, o Panie, i Twego imienia nie uczcił?
Bo Ty sam jesteś Święty,
bo przyjdą wszystkie narody i padną na twarz przed Tobą,
bo ujawniły się słuszne Twoje wyroki». (Ap15, 2-4)