O jak piękna jesteś, przyjaciółko moja, jak piękna…
Zaiste piękny jesteś, miły mój, o jakże uroczy!
Pieśń nad pieśniami 1,15-16
Te wyznania zakochanych, to dialog duszy z Bogiem.
Podlewany przez deszcz łaski ogród duszy, komnaty wewnętrznego zamku, człowiek przeobrażony z poczwarki w motyla – jest coraz piękniejszy, gdy nieprzerwanie trwa rozmowa duszy z Bogiem – modlitwa, która jest życiem, bo w nim jest zakorzeniona i je przemienia.
Teresa, by wyjaśnić co zachodzi między duszą i Bogiem, wykorzystuje w ostatnich dwóch komnatach twierdzy wewnętrznej obraz zaręczyn i zaślubin. Święta, kiedy mówi o zaręczynach, a później małżeństwie duchowym, mówi o bliskości, zażyłości i zjednoczeniu w jedno duszy człowieka z Bogiem. W dzisiejszych czasach, gdzie zaręczyn coraz mniej a zaślubiny nie koniecznie kojarzą się z wiernością, trwałością i wyłącznością, to porównanie może nastręczać trudności, jednocześnie zdaje się nie być lepszego. Dążeniem duszy i Boga jest zjednoczenie się ze sobą! Obraz piękny i można powiedzieć sielankowy, a jednak jako dowód miłości Teresa otrzymuje od Jezusa gwóźdź- narzędzie Jego Męki. Każdemu z nas Bóg w ten sposób chciałby wyznać swoją miłość, czy przyjmiesz takie wyznanie?
Większość z nas jest przekonana, że jeśli będzie wierna modlitwie, życiu sakramentami -jednym słowem będzie żyła w przyjaźni z Bogiem, to Bóg będzie jej błogosławił i będzie żyć szczęśliwie i bez cierpienia. Prawdą jest, że Bóg chce naszego szczęścia. Problem jednak polega na tym, że mamy często inne wyobrażenie o szczęściu niż Bóg. Gdy choruje nieuleczalnie ktoś pobożny, gdy nawróconej młodej żonie umiera mąż albo dziecko, wtedy często pytamy dlaczego ją to spotkało, przecież nic złego nie zrobiła. Gdy dotyka kogoś zło, widzimy to w kategoriach nagrody i kary. Nasze szczęście upatrujemy w braku kłopotów finansowych, dobrym zdrowiu, dobrej opinii w oczach ludzkich, doświadczaniu miłości i zrozumienia wśród bliskich, doświadczaniu przyjemności na ciele i na duszy. Jeśli wszystko dobrze się układa, wtedy mówimy o pokoju, szczęściu, bliskości Boga. Tymczasem to są wszystko złudne pocałunki, prawdziwie dającym nam szczęście i pokój jest pocałunek Jezusa, który chce poślubić twoją duszę i dać ci pokój nawet w najtrudniejszych doświadczeniach życia. Kiedy dusza jednoczy się z Bogiem, nie znikają z jej życia choroby, kłopoty, niezrozumienia, zdrady… mogą nawet się wzmóc. Osoba kochana upodabnia się do kochającego, dlatego tak jak Jezus przeszedł, w zjednoczeniu z Ojcem, drogę krzyżową i śmierć, tak i przechodzi ją zakochana w Bogu dusza. Szczęście siódmych mieszkań polega na takim trwaniu w Bogu, na takim z Nim zjednoczeniu, że nie straszne są najgorsze choroby, samotność od ludzi i straty rzeczy materialnych czy psychicznego komfortu. Dusza tak zapomina o sobie, że niejako nie zauważa, że cierpi, albo inaczej- cierpienie sprawia jej radość, bo upodabnia do kochanego przez nią Jezusa.
Myślę, że nie będzie niedyskrecją, gdy opowiem o czymś co wydarzyło się bardzo niedawno, a główna bohaterka żyje pośród nas, nie jest jakąś postacią dawnych wieków. Od jakiegoś czasu na modlitwie pociągała ją tajemnica krzyża, a Bóg dawał jej łaskę rozkochania w Sobie, ona na tę łaskę z miłością odpowiadała. Z mężem zdecydowali się na kolejne dziecko, chcieli je przyjąć jako dar od Niego. Bóg obdarzył ich nowym życiem. Kiedy była w pierwszych tygodniach ciąży mąż niespodziewanie zmarł. Gdy się o tym dowiedziała, z jej serca wydobyła się modlitwa wielbienia Boga, staje pod krzyżem z Maryją i cierpi razem z Nią. Czuje się blisko Boga, a w sercu ma pokój i trudną do wyjaśnienia radość. Jest pewna, że mąż ogląda Boga, a ona może uczestniczyć w tajemnicy krzyża, być blisko cierpiącego Jezusa! Współczesna święta? Nie wiem, ale na pewno kobieta, która prawdziwie się modli, bo jej modlitwa zmienia jej życie i tak jak zapowiedział Jezus przenosi góry (por. Mt 17,20). Bo czyż przejście w taki sposób przez tak trudne, można powiedzieć śmiertelne doświadczenie, nie jest trudniejsze od przeniesienia góry z miejsca na miejsce? Niektórzy się niepokoją czy wręcz gorszą tym, że nie rozpacza, ale owocem bliskości Boga jest również to, że nie przeszkadza jej, co myślą i mówią ludzie, ona wie ,że to co przeżywa, jest autentyczne i jest darem.
s. Augusta
Cały proces nawrócenia ma polegać na zmianie myślenia – z myślenia o sobie na myślenie o Bogu. Św. Teresa z pasją woła w siódmych mieszkaniach:
To jest celem modlitwy, córki moje, temu służy to małżeństwo duchowe: aby nieustannie rodziły się z nich dzieła, dzieła!
św. Teresa od Jezusa, Zamek wewnętrzny, Mieszkanie siódme 4,6
O jakie dzieła chodzi? O skonkretyzowaną miłość bliźniego, dobrowolne wydanie się na służbę innym.
Czy wiecie, co tak naprawdę znaczy być ludźmi duchowymi? Oznacza stać się niewolnikiem Boga, aby każdego z tych, których On naznaczył swoim piętnem, jakim jest znak krzyża (gdyż oni oddali Mu już swoją wolność), Pan mógł sprzedać wszystkim jako niewolnika, jakim był i On sam. I Pan nie wyrządza im tym żadnej krzywdy, co więcej jest to dla nich niemały dar.
św. Teresa od Jezusa, Zamek wewnętrzny, Mieszkanie siódme 4,8
O samej modlitwie i tych którzy się modlą także mamy wyobrażenia, szczególnie ci, którzy zakosztowali nadzwyczajnych charyzmatycznych darów. Jesteśmy skłonni myśleć, że kiedy na modlitwie pojawiają się nadzwyczajne dary – lewitacja, ekstazy, słyszenie słów i widzenie obrazów… jest to znak, że ktoś zaszedł w modlitwie daleko i że my sami na takie wyżyny nie dojdziemy. Prawdą jest, że wymienione dary są szczególne i doświadczają ich nieliczni i że Bóg czasem tak właśnie chce działać. Jednocześnie musimy pamiętać, że nie te dary decydują o zażyłości z Bogiem i że możemy jej doświadczać w zwykłym codziennym życiu, jeśli zdecydujemy się na życie miłości! Ekstaza to wyjście z siebie i odbywać się może w sposób mniej tajemniczy niż zamarcie i trwanie nieruchomo w zachwycie ale np. przez przekroczenie siebie w jakiejś ważnej sprawie. Czy ekstazą nie jest oddanie życia przez matkę, by mogło urodzić się zdrowe dziecko albo przebaczenie czegoś wydawałoby się nie do przebaczenia?
Panią Marię zostawił mąż dla młodszej od niej kobiety. Mimo to, gdy dowiedziała się, że leży ciężko chory w szpitalu postanowiła go odwiedzić. Gdy wracał już ze szpitala do domu poczuła sile przynaglenie, by przygotować męża do śmierci. Pani Maria dziś wie, że było to prowadzenie przez Ducha Świętego. Poddała się mu. Przygotowała męża do spowiedzi i przebaczyła mu zdradę. Tego samego dnia mąż pojednał się z Bogiem. Gdy zmarł zajęła się pogrzebem. Ludzie mówili, że jest głupia lecz ona do dziś jest przekonana, że poszła za łaską Boga i że to co zrobiła przekraczało jej możliwości, było darem.
s. Angelina
Bóg nieustannie do nas mówi przez wydarzenia, osoby, swoje Słowo, na modlitwie nie musimy czekać na nadzwyczajne zjawiska słyszenia głosów, a jedynie nauczyć się słuchać tu i teraz. Jezus nie musi nam się ukazywać w widzeniach, może nam się chce dać rozpoznać w twarzach naszych bliskich? To nie nadzwyczajne zjawiska decydują o głębokości i autentyczności modlitwy i naszego zjednoczenia z Bogiem, ale to, czy pełnimy Wole Bożą! Czy chcemy tego, co chce Bóg, czy jesteśmy gotowi przyjąć to, co Bóg chce nam dać? Czy pragniemy z całego serca, by nasze życie i my sami upodobnili się do Jezusa? Czy zależy nam na szczęściu tu na ziemi czy na tym w niebie? Ilu z nas zdecyduje się na drogę trudną ale prowadzącą do zjednoczenia z Bogiem? Ilu z nas przyjmie śmierć swoich przywiązań, przyzwyczajeń…, by zyskać wolność dziecka Bożego? Ilu z nas jest gotowych na poniesienie kosztów, by być prawdziwym uczniem Jezusa? Ilu z nas jest w stanie zrezygnować ze swoich wyobrażeń o szczęściu i pozwoli się obdarować przez Boga? Ilu zrezygnuje z dyktowania Bogu listy próśb i zostawi Mu do podpisania pustą kartkę, którą On będzie mógł zapisać? Ilu z nas tak naprawdę wierzy w to, że Bóg go kocha i chce dla Niego szczęścia, więc nie ma się czego lękać i nerwowo kontrolować swojego życia? Czy Jezus znajdzie jeszcze wiarę na ziemi, gdy przyjdzie (por. Łk 18,8)? Czy znajdzie zakochane w Sobie serca? Kogo z nas stać na szaleństwo miłości?