Modlitwa ma prowadzić do coraz głębszego zjednoczenia duszy z Bogiem. Najpewniejszym znakiem zjednoczenia z Bogiem i pełnienia Jego woli jest miłość do Boga i bliźniego.
Najpewniejszym znakiem, po którym poznać możemy, czy spełniamy tę dwojaką powinność (miłość Boga i bliźniego), jest, zdaniem moim, wierne przestrzeganie miłości bliźniego; bo czy kochamy Boga tak, jak należy, tego, mimo wielu wskazówek potwierdzających, że Go kochamy, na pewno jednak nigdy wiedzieć nie możemy; ale łatwo jest poznać, czy kochamy bliźniego. Im wyższy więc ujrzycie w sobie postęp w tej cnocie miłości bliźniego, tym mocniej, miejcie to za rzecz pewną, będziecie utwierdzone w miłości Boga. Bo tak wielka jest miłość Jego ku nam, że w nagrodę za miłość, jaką okażemy bliźniemu, pomnoży w nas obficie miłość ku Niemu; jest to, według mnie, rzecz tak pewna, że niepodobna mi wątpić o tym ani na chwilę.
św. Teresa od Jezusa, Zamek wewnętrzny, Mieszkanie piąte 3,8
Kiedy Boski Ogrodnik nawadnia duszę bezpośrednio ze źródła czy rzeki za pomocą koryta lub przez deszcz, wtedy wydaje ona kwiaty, a najpiękniejszym jest miłość bliźniego. Kiedy dusza wchodzi do szóstej, a potem siódmej komnaty i jednoczy się z Bogiem najściślej jak tylko może na ziemi, wtedy zaprasza ją do służby drugiemu człowiekowi. Można by sądzić, że zamknięta z Bogiem w najtajniejszej komnacie głuchnie i ślepnie na świat, i tak jest, jeśli chodzi o własne korzyści i przyjemności, ale nigdy jeśli chodzi o potrzeby bliźniego.
Święta mówi, że prawdziwą modlitwą jest ta, którą bez żalu potrafimy przerwać dla spełnienia uczynku miłosierdzia wobec bliźniego. Usługa wyświadczona bliźniemu ze względu na Boga jest pewniejszą drogą spotkania się z Bogiem niż chwile modlitwy wypełnione wzniosłymi myślami. To nie wspaniałe refleksje na modlitwie, deklaracje wyjazdu na misje, oddania życia Jezusowi czy wielkich wyrzeczeń podjętych dla Boga, ale zniesienie z cierpliwością wady bliskiej osoby, spokojne wysłuchanie uwagi na swój temat jest znakiem głębokiej modlitwy.
Czuję się niekiedy rozbawiona widokiem pewnych dusz, które w czasie modlitwy wyobrażają sobie, że pragną upokorzenia i publicznego sponiewierania dla miłości Boga, a potem wykręcają się jak mogą, aby się nie przyznać do małego jakiego uchybienia; a jeśli jeszcze takiej zarzucisz jaką winę, której w istocie nie popełniła, to już taki na to podniesie lament, że nie daj Boże! Niechże, kto nie umie znieść takiego małego upokorzenia, nauczy się przynajmniej lepiej wglądać w siebie i nie polegać na owych rzekomych na modlitwie postanowieniach, bo w rzeczy samej postanowienia te nie były dziełem woli, która, gdy jest prawdziwa, inaczej zupełnie w skutkach się objawia, ale były tylko urojeniem wyobraźni.
św. Teresa od Jezusa, Zamek wewnętrzny, Mieszkanie piąte 3,10
Pewien ksiądz opowiadał kiedyś o spotkaniu z siostrą podczas rekolekcji, które głosił. Zastał ją płaczącą po jednej z konferencji. Wyznała, że nie ma tyle, ile by chciała czasu na modlitwę, bardzo kocha Boga, ale czasem ze zmęczenia zasypia w kaplicy po dyżurze w szpitalu i myśli, że przez to jest daleko od Niego. Ksiądz nie wiedział jak ją pocieszyć i pozostawił smutną. Po jakimś czasie spotkał ją rozpromienioną i zapytał, skąd ta zmiana. Siostra wyznała, ż Bóg na modlitwie pokazał jej, że spotyka się z nią przez chorych, którym usługuje i że ma się nie martwić, dopóki z miłością im służy, nie oddala się od Niego. Czas modlitwy przedłuża się na posługę chorym.
Dla mnie także było to lekcją. Wiem jednak, że w mojej służbie innym muszę myśleć o Bogu nie o sobie. O tym by on był chwalony nie ja. s. Elizeusza
Gdy widzę dusze wielce sumienne w przestrzeganiu godzin modlitwy, które maja do odprawienia, a gdy pozostają na niej są tak wielce skoncentrowane tak, iż nie śmieją, rzekłbyś, i poruszyć się ani myśli na chwilę odwrócić, by snadź nie uroniło im się co z tej odrobiny uczuć pobożnych i smaków duchowych, które im na modlitwie przyszły, myślę sobie, że są to dusze, nie mające jeszcze ani pojęcia o prawdziwej drodze, którą się dochodzi do zjednoczenia, kiedy tak na własnych pociechach i słodkościach zasadzają całe swoje nabożeństwo. Nie tędy droga, siostry, nie tędy! Bóg żąda uczynków! Gdy widzisz siostrę chorą, której możesz przynieść ulgę, nie wahaj się ani na chwilę poświęcić dla niej nabożeństwo twoje; okaż jej współczucie; co ją boli, niech ciebie boli i jeśli dla posilenia jej potrzeba, byś sama sobie odmówiła pożywienia, ochotnym sercem to uczyń, nie tyle dla niej samej, ile raczej dla miłości Pana, który wiesz, że tego pragnie. To jest prawdziwe zjednoczenie, bo tu wola nasza jedno jest z wolą Jego. Podobnie, gdy kogo chwalą przed tobą, ciesz się z tego, jak gdyby ciebie samą chwalono.
św. Teresa od Jezusa, Zamek wewnętrzny, Mieszkanie piąte 3, 11
Św. Teresa jest wielką realistką. Nie ma życia w przyjaźni z Bogiem bez bycia przyjacielem ludzi. Teoretycznie może zgadzasz się z tym kryterium, ale w praktyce jest to o wiele trudniejsze. Wtedy, gdy zdarza ci się skrzywdzić bliźniego, okazać brak współczucia czy zrozumienia, zdenerwowanie czy niecierpliwość, winę widzisz po drugiej stronie lub w zaistniałych okolicznościach, nie w swoim braku miłości. Jeśli twoja modlitwa nie przekłada się na czyny miłości, możesz ją słusznie podejrzewać o fałsz. Nie zostawiaj jej jednak, ale modląc się, rozglądaj się bacznie za okazjami do tego, by w praktyce nieść miłość bliźnim, którzy są najbliżej ciebie. A jeśli chcesz wiedzieć, jak głęboka jest twoja modlitwa, zbadaj głębokość twojej miłości bliźniego.
Ostatnich kilkanaście miesięcy spędziłam we Wspólnocie Arka, gdzie ludzie zdrowi dzielą życie z ludźmi niepełnosprawnymi intelektualnie. Cieszyłam się, gdy mogłam usłużyć w czymkolwiek Karolowi 65 letniemu mężczyźnie z zespołem Dawna. Proste codzienne czynności były jak misterium, mogłam w nim dotykać Boga. Najbardziej poruszającym dla mnie było czuwanie przy jego łóżku podczas nasilonej choroby. To było jak adoracja, a nocą szczególnie cenne, jak modlitewne czuwanie. Wiedziałam, że w nim mieszka Bóg, będąc blisko jego cierpienia, byłam blisko Boga. s. Angelina
Łaski szczególne, które opisuje św. Teresa jak słyszane głosy, żywo odczuwana obecność Jezusa, Maryi i Świętych, widzenie ich, rozmowa z nimi, ekstazy, podczas których ciało wychodzi spod kontroli i naturalnych praw (trwanie nieruchomo, trzęsienie się całego ciała, unoszenie się nad ziemią), przejmowanie darów jak szaty czy pierścień, przebicie serca włócznią przez anioła- to wszystko łaski, które świadczą o głębokiej modlitwie i doświadczają ich ci, którzy powołani są do wielkich dzieł. Czy w takim razie ci, którzy nie są powołani do przeprowadzania wielkich reform w Kościele lub przekazywania innym woli Bożej (jak np. św. Faustyna i kult Miłosierdzia Bożego) nie zostaną nigdy dopuszczeni do ostatnich komnat i nie doświadczą zjednoczenia z Bogiem, który bez przeszkód działa w duszy (podlewania ogrodu przez deszcz zesłany z nieba)? To Bóg wybiera, kogo chce i prowadzi, jak chce. Jego wolą jest zjednoczenie się z każda duszą. Bardziej zwyczajną drogą modlitwy, która prowadzi do zjednoczenia z Bogiem, jest wierne trwanie w łasce uświęcającej, słuchanie Słowa Bożego, modlitwa osobista z pamięcią na Bożą obecność i czynna miłość bliźniego i to ona jest termometrem gorąca modlitwy. Możesz na modlitwie niczego nie czuć i nie doświadczać, ale jeśli stać cię na miłość bliźniego nawet bez uczucia zadowolenia i wdzięczności, to znaczy, że jesteś blisko Boga, a On ciebie.