Czy dążenie do świętości to dla mnie ważna sprawa, wielkie wyzwanie, przygoda? Jak je rozumiem? Czy jest dla mnie miarą wielkości człowieka, jego kreatywności, gdzie całą energię psychiczną i duchową angażuję dla realizacji dobra?
Mamy różne wizje wielkości. Wielkimi w oczach świata mogą wydawać się ci, którzy mają bogactwa, fizyczną siłę i urodę, naturalne przymioty. Wielkimi mogą wydawać się ci, którzy mają duży poziom inteligencji, tzw. geniusze ze środowisk naukowców, artystów, pisarzy.
Jest jeszcze jedna wizja wielkości – świętość, wizja samego Boga wobec każdego z nas. Wizją jest Syn Boży – Chrystus, a szczytem wielkości to upodobnić się do Niego, stawać się jak On, przyswajać sobie Jego styl życia, działania, wartościowania, odczuwania, widzenia rzeczywistości Jego oczyma.
Świętość z jednej strony jest darem. To, czego mi brakuje „przywłaszczam” sobie z Chrystusa /por. św. Bernard/. Kiedy przyjmuję Ciało i Krew w Komunii Świętej to mam w sobie świętość Chrystusa, Jego czystość, ubóstwo i posłuszeństwo. Z drugiej strony to wezwanie Boga do otwarcia się i podjęcie wysiłku by moje życie stawało się coraz bardziej spójne, czyli zgodne z życiem Jezusa.
Dobrze jest mieć świadomość, że świętość to nie jakieś wyjątkowe dzieła i czyny, wyrzeczenia, nadzwyczajne ofiary, ale życie przekonanych i radosnych wierzących osób, pokornych i wytrwale rozmiłowanych w Panu Jezusie. Osób, które nie uważają, że są bez skaz i bez wad, które nigdy nie upadają i nie popełniają błędów, ale to życie tych, którzy nigdy nie godzą się na swoje niespójności (czyli niezgodność tego co myślę i deklaruję, z tym co robię). Chodzi o to, by poznać co nie pozwala mi żyć w prawdzie, co zbytnio mnie angażuje w zaspokajaniu potrzeb np. bycia w centrum, troski o to, czy jestem wartościowy w oczach innych, co zakłóca relacje, czyni je konfliktowymi wśród przyjaciół, rodziny, grupy zawodowej, we wspólnocie.
Uczenie się bycia coraz bardziej w kontakcie z sobą, w dialogu z Bogiem na modlitwie i w życiu pomoże nam stawać się świętymi.
s. Jonatana