Zanim będziemy mogli wejść do czwartych mieszkań twierdzy naszej duszy, zajrzyjmy do
ogrodu.
Początkujący w życiu duchowym i w modlitwie wewnętrznej niech sobie przedstawi, że
przystępuje do założenia ogrodu rozkoszy przyjemnego Panu, na gruncie mocno jałowym i
chwastami zarosłym. Sam Boski Pan wpierw własną ręką wyplenia z niego złe zielska i
wonnymi ziołami go zasadza. Ten pierwszy początek, tak przedstawiamy sobie, już jest
uczyniony, skoro tylko dusza stanowczą wolą skłoniła się do modlitwy wewnętrznej i już
zaczęła jej się oddawać. Do nas zatem należy, byśmy jako dobrzy ogrodnicy mieli staranie o
tych młodych roślinach, aby rosły i pilnie je podlewali, aby nie uschły, dopóki się nie rozwiną
i kwiatów nie wydadzą, które by słodką wonią swoją rozweselały serce Pana naszego, tak
iżby często nawiedzał ten ogród swój i nim się cieszył, i wśród tego kwiecia cnót wszelkich
rad odpoczywał.
św. Teresa od Jezusa, Księga Życia 11, 6
Teresa wprowadzając nas do ogrodu- to kolejny sposób mówienia o modlitwie – mówić
będzie o czterech różnych sposobach podlewania go.
O początkujących w modlitwie wewnętrznej można powiedzieć, że są podobni do ludzi
ciągnących wodę ze studni, co jak mówiłam, wielkie im sprawia utrudzenie. Potrzeba im
biedzić się ze zmysłami, aby je trzymać w skupieniu, a ponieważ zwykły błąkać się samopas,
jest to praca niemała. Potrzeba im przyuczać się powoli do umartwienia przyrodzonej chęci
widzenia i słyszenia wszystkiego, a w godzinach modlitwy rzeczywiście już powściągać się
od widzenia i słyszenia rzeczy zewnętrznych, usuwając się na samotność i w skupieniu
rozpamiętywając przeszłe życie swoje (żałować za grzechy). Powinni usilnie przykładać się
do rozmyślania o życiu Chrystusa Pana, a rozmyślanie to jest także utrudzeniem dla umysłu.
św. Teresa od Jezusa, Księga Życia 11, 9
Tym, którzy rozpoczynają drogę modlitwy, także tym, którzy ostygli na drodze modlitwy i
muszą na tą drogę wchodzić niejako od nowa, Święta proponuje rozmyślanie, czyli pracę
umysłu, która nie ma polegać na zdobywaniu wiedzy, ale na pobudzaniu serca do łez, a jeśli
by ich nie było do czułości i wewnętrznych odczuć pobożnych – to jest dla naszej
Nauczycielki, wodą, którą podlewamy duszę, by była gotowa na spotkanie z Bogiem.
Narzędziem do wyciągania tej wody ma być rozmyślanie:
o swoich grzechach, przeszłym życiu- by wzbudzać w sobie akty żalu i dziękczynienia
za wybaczenie oraz ćwiczyć się w postawie pokory- prawdy o sobie, że jestem
grzesznikiem,
o życiu Jezusa by poznawać Go i kochać coraz bardziej.
Wiemy już, dzięki naszym wyprawom w głąb duszy porównanej do twierdzy, że trudem jest
wytrwanie na modlitwie, dbanie o skupienie, utrzymanie myśli na duchowych treściach… Kto
kiedykolwiek wyciągał wodę ze studni wiadrem wie, jaki to trud mięśni i potrzeba
umiejętności. Wydawać by się mogło, że tego trudu na początek starczy, jednak Teresa
doświadczona realistka, pisze dalej, zaskakując czytelnika, że może być tak, że w studni
zabraknie wody! Starasz się rozmyślać o życiu Jezusa, a tu nic, żadnych pobożnych odczuć,
starasz się trwać w Bożej obecności, a tu tylko rozproszenia. Przypominasz sobie życie bez
Boga i nie odczuwasz ani skruchy, ani wdzięczności za łaskę nawrócenia! Studnia pusta. Trud
modlitwy wydaje się bezskuteczny, kwiaty w ogrodzie zwiędną- nie będzie pokoju, radości,
miłości, życie cnót zwiędnie… Chcemy już usłyszeć jak Teresa woła, że trzeba wody szukać
gdzie indziej, wymyśleć nowy sposób! A tu kolejne zaskoczenie:
Cóż więc, pytam, pocznie ogrodnik w takiej niedoli swojej? — Niech się pociesza, niech się
weseli, niech sobie to poczytuje za łaskę największą, że dano mu pracować w ogrodzie tak
wielkiego Monarchy, że tak pracując, podoba się Jemu i że w tym ma na celu nie własne
zadowolenie swoje, ale zadowolenie Jego. Niech Go wysławia ustawicznie, iż takie mu
zaufanie okazuje, widząc jak on przecie z taką pilnością chodzi około pracy przez Niego mu
zleconej, choć Pan mu żadnej nie daje zapłaty. Niech Mu dopomaga w noszeniu krzyża,
pomnąc na to, że On całe swoje życie dźwigał brzemię krzyża, niechaj nie tu na ziemi szuka
chwały królowania z Nim i modlitwy niechaj nigdy za nic nie opuszcza, ale raczej wciąż się
utwierdza w mocnym postanowieniu, że chociażby ta oschłość miała trwać całe życie, on nie
dopuści Chrystusowi upaść pod krzyżem. Przyjdzie czas, że otrzyma zapłatę za wszystko,
niech się nie lęka, by miała być stracona praca jego; dobremu Panu służy i oczy Jego na nim
spoczywają. Jakiekolwiek by go napastowały złe myśli, niech się nimi nie trwoży.
św. Teresa od Jezusa, Księga Życia 11, 10
Wytrwać, próbować rzucać wiadro, czyli nie porzucać modlitwy, rozważać i pobudzać serce
do miłości wierząc, że ogród zostanie nawodniony w wiadomy tylko Bogu sposób, byle tylko
ty wytrwasz w postanowieniach, w spotkaniach z Bogiem. Ty masz pracować, a czy woda jest
w studni czy nie, to już nie jest w twojej mocy. Pokorne trwanie jest trudem, który należy
podjąć. Teresa opowiada jak sama 18 lat miała ogromne trudności z utrzymaniem myśli przy
Bogu na modlitwie, nie ośmielała się zaczynać jej bez książki, do której mogła zajrzeć, by
myślą wrócić do rozważanej prawdy.
Zważmy to dobrze — a wiem, co mówię, bo sama tego na sobie doświadczyłam — że gdy
dusza wstąpi na tę drogę modlitwy wewnętrznej i odważnie nią idzie, gdy zdobędzie się na to,
by już nie troszczyć się zbytnio o pociechy i uczucia pobożne, ani się zbytnio cieszyć, gdy
Pan je da, ani się zbyt smucić, gdy ich zabraknie — wtedy dusza taka już uszła wielką część
drogi; choć może nieraz się potknie, niech się nie lęka, by dlatego cofała się wstecz, gdyż
budowa którą wznosi, na mocnym opiera się fundamencie. Tak jest, miłość Boża nie zasadza
się na rozpływaniu się we łzach ani na owych pociechach i rozrzewnieniach, których po
większej części pragniemy i cieszymy się, gdy je mamy, ale na tym, byśmy służyli Mu w
sprawiedliwości, sercem mężnym i z pokorą; w pociechach zaś duchowych — zdaniem moim
— bierzemy tylko a nic z siebie nie dajemy. św. Teresa od Jezusa, Księga Życia 11, 10
No więc co z twoim ogrodem i studnią pośrodku? Czy jest w niej woda czy nie, ty pracuj przy
studni. Bóg zadba o kwiaty. Nie opuszczaj modlitwy, cokolwiek odczuwasz i jakkolwiek ją
oceniasz, twoja wierność rozmyślaniu będzie wcześniej czy później nagrodzona. Twoją
radością niech będzie to, że służysz Bogu. Jedną z najgroźniejszych pokus, o których pisze
Teresa to pokusa robienia na własną rękę czegoś więcej zamiast trwania przy swojej studni
dopóki Pan nie zarządzi inaczej. Czyli pragnienie na modlitwie nadzwyczajności, tego co
przeżywają inni, przy tym porównywanie się i zamiast wdzięczności za otrzymane łaski,
zazdrość. Wiernością krzyżowi i prawdziwą pokorą jest z wdzięcznością przyjmowanie tego,
co otrzymujesz.