„Ludzkie życie nie spełnia się samoistnie.
Nasze życie to sprawa otwarta, niedokończony projekt, który trzeba dopiero uzupełnić i urzeczywistnić.Podstawowe pytanie każdego człowieka brzmi: jak tego dokonać — jak stać się człowiekiem?
Jak nauczyć się sztuki życia?
Jaka droga prowadzi do szczęścia?” /J. Ratzinger/
Nie możemy się spotykać w II soboty miesiąca, dlatego podsyłamy Wam treści do refleksji 🙂
Wiecie, że nasze spotkania dotyczą piękna ludzkiej duszy
- tego co zachodzi miedzy duszą a Bogiem,
- modlitwy
- rozwoju życia w wymiarze ludzkim i duchowym.
- rozwoju, który dokonuje się we wszystkich sferach począwszy od sfery cielesnej, poprzez psychospołeczną, aż po sferę racjonalno-duchową.
Jest rok 1554
Pewna kobieta zauważa obraz, który przedstawia Chrystusa całego okrytego ranami.
Na ten widok dusza tej kobiety zostaje wstrząśnięta do głębi, zdaje się, że serce w niej pęka.
Pada na kolana i błaga Go, by zmienił jej życie.
Jej dusza jest niespokojna, spragniona.
Czuje się, jak powie sama podzielona.
Nie wie co znaczy prawdziwie kochać Boga, siebie i innych.
Wie, że nie jest cała w tym co robi.
Nie kocha jednej rzeczy, nie posiada jednej pasji.
Co więcej na modlitwie coraz bardziej poznaje że nie jest taką jaką powinna być, albo się stać.
Życie jej .wydaje się wałęsać.
Nie jest ukierunkowane totalnie na Jezusa.
Już bowiem od wielu lat żyje w napięciu, zmaganiu pomiędzy nią, a Bogiem.
Jest w niej także lęk (dla chrześcijanina jedyny dopuszczalny), że trzeba jej umrzeć by spotkać Boga. Umrzeć egoistycznemu „ja”, staremu człowiekowi.
I tak pozostaje w ciemności i smutku.
I przychodzi łaska.
Odkrywa, że Chrystus jest obecny, przy niej.
Przed nią, z nią.
Mówi do niej przez Jego ciało pokryte ranami
Mówi jakąś gorącością miłości, pasją, zakochaniem, które nie zawaha się przed żadnym trudem.
Widzi w Nim siłę, energię, determinację by wypełnić misję do końca, by zrealizować plan Ojca , plan zbawienia, życia na wieczność dla niej.
W Jego ciele widzi siłę miłości, która jest potężniejsza niż śmierć. Widzi siłę woli i uczuć , miłości, która ofiaruje siebie dając życie
Co się stało z kobietą, co takiego zobaczyła w Obliczu Chrystusa?
Ujrzała Siebie, taką jaką być powinna. Ujrzała siebie w Bogu. Ujrzała Boga w sobie.
Jeśli kochasz jakąś osobę to zmienia się twoje oblicze, utożsamiasz się z tą osobą. Osoba kochana też zmienia oblicze. Miłość daje Oblicze.
Zawsze kiedy Jezus objawia się człowiekowi daje swoje Oblicze.
Im bardziej jest kochany tym bardziej objawia się osobie,
nie do końca,
zachowując coś jeszcze więcej do ukazania.
Tym jest przyjaźń – utożsamieniem się. Przyjaźń z Bogiem prowadzi do zjednoczenia z Nim .
To jest cel życia chrześcijanina.
Chrześcijaństwo to relacja z Jezusem.
Najważniejsze to być z Nim.
Odzyskuje pewność, że jest kochana i że może kochać na zawsze, bo Bóg uczynił nas do tego zdolnym.
Tą kobietą jest Teresa od Jezusa.
To było jej ostateczne nawrócenie.
Ta przemiana była możliwa dzięki modlitwie.
A jeszcze niedawno zapisze w Księdze swojego życia, że to życie,
„które obecnie prowadzi należy do najsmutniejszych, bo ani Bogiem się nie cieszy ani tym co na świecie”.
W innym miejscu napisze też, że jej obecne życie jest „szamotaniem się w cieniu śmierci, że pragnie żyć, ale nikt jej tego życia nie daje”.
Od tamtego spotkania nie interesuje ją już nic co jest powierzchowne,
powierzchowne relacje,
powierzchowna religijność bez głębokich relacji z Jezusem.
Będzie szukać dalej, wchodzić do duszy, teraz już nie sama, z Jezusem porządkować wszystko, by pozwolić Bogu na bycie obdarowaną wszystkim co ma, by potem wyjść do drugiego.
W tym Teresa już się nie zatrzyma. W żarliwości o dusze, by przybliżać je do Boga
Jest jeszcze coś bardzo ważnego co dogłębnie poznaje św. Teresa – jest przez Niego zamieszkana.
Nie jest pusta. Stworzona na obraz i podobieństwo.
By rozmawiać z Nim nie musi Go szukać daleko, On jest w niej i daje życie.
Jaką masz wizję człowieka? Jak wyobrażasz sobie duszę?