Przyjmowanie Ciała Pańskiego na rękę było praktyką chrześcijan przez pierwsze osiemset lat istnienia Kościoła (aż do IX wieku). Jednym z najcenniejszych jej świadectw jest nauczanie św. Cyryla Jerozolimskiego, Doktora Kościoła. Ten żyjący w IV wieku biskup Jerozolimy pozostawił katechezy przeznaczone dla nowo-nawróconych. Są one świadectwem głębokiej wiary w realną obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Zawierają także konkretne instrukcje dotyczące przyjmowania Komunii Świętej.

„Przystępując do ołtarza, nie wyciągaj gładko ręki i nie rozłączaj palców. Podstaw lewą dłoń pod prawą niby tron, gdyż masz przyjąć Króla. Do wklęsłej dłoni przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz »Amen«. bacząc, byś zeń nic nie uronił. (…) Następnie zatrzymaj się na modlitwie, dziękując Bogu za to, że tak wielkimi zaszczycił cię tajemnicami”.

W VII wieku w niektórych miejscach, w których pojawiły się tendencje „większej pobożności”  upowszechnił się zwyczaj przyjmowania Komunii do złotego naczyńka zamiast na dłoń. Jednak synod z roku 692 potępił taką praktykę, grożąc nieposłusznym ekskomuniką. Dlaczego? Bo, żadna materia, choćby najcenniejsza, nie jest porównywalna z żywym obrazem Boga, jakim jest człowiek: „kto pragnie przyjąć podczas liturgii przeczyste Ciało i zjednoczyć się z Nim przez Komunię, niech złoży ręce na podobieństwo krzyża i tak niech przystępuje, przyjmując  Je w łasce” – głosi jeden z kanonów synodu.

Kolejne wieki przyniosły nowe warunki życia chrześcijan (np. ustanie prześladowań). Z jednej strony rozwijała się liturgia we wspaniałych bazylikach, a z drugiej strony słabło jej zrozumienie. Do wspólnoty kościelnej wchodziły całe narody, co wpływało na obniżenie poziomu życia religijnego. Zanikał czynny i świadomy udział w Eucharystii. Reakcje na herezje odrzucające rzeczywistą obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina (X w.) dokonywały zmiany w mentalności wiernych. W dotychczasowym obrazie Chrystusa jako Kapłana i Pośrednika oraz drogi do Ojca, podkreślano bardziej Jego boską naturę. Nastąpiło pewnego rodzaju „odczłowieczenie” Boga-Człowieka, Chrystus stał się bezpośrednim przedmiotem kultu. Miało to również wpływ na udział we Mszy św. zwłaszcza w Komunii Św. Około 1200 r. wprowadzono podniesienie Hostii. Zaczęła powstawać pobożność „oglądania Hostii”, przedłużano moment podniesienia, dzwoniono, aby wierni mogli wejść do kościoła i „obejrzeć” – adorować Hostię. Punktem kulminacyjnym stało się  „oglądanie” Hostii, a nie jej przyjmowanie. Te coraz bogatsze formy kultu Eucharystii nie wpłynęły na częstotliwość przyjmowania Komunii przez wiernych. Powszechnie zadowalano się (od XII w.) tzw. komunią duchową. Dla wiernych Msza św. stała się nabożeństwem przygotowującym do Komunii św. (najczęściej duchowej) a nie Pamiątką, Ofiarą i Ucztą. Komunia  była wyrwana z kontekstu celebracji, przyjmowano ją zwykle przed lub po Mszy św. W takim klimacie pobożności, polegającej przede wszystkim na adoracji (oglądaniu), trudno się dziwić zanikaniu wcześniejszych form i sposobów przyjmowania Komunii św. 

Opory przeciw Komunii na rękę często biorą się z przekonania, że taki sposób jest mniej godny, że bardziej uczci się Jezusa, przyjmując Go do ust. Tymczasem są to sprawy drugorzędne. Jak uczy Sobór Watykański II  (KDK 14) – z woli Boga jesteśmy jednością duszy i ciała. Dlatego nasze powołanie do chwały w Niebie musi być realizowane w sferze duchowej i cielesnej, bez deprecjonowania żadnej z nich. Godny albo niegodny jest cały człowiek. Do Komunii przystępuje cały człowiek (nie tylko dusza). Chodzi o zjednoczenie osobowe człowieka z Chrystusem, dlatego najważniejsze jest świadome przygotowanie, głęboka wiara i miłość do Chrystusa oraz drugiego człowieka, a także stan łaski uświęcającej. Nasza godność wypływa z przyjętego sakramentu Chrztu. Tylko ochrzczony może przystąpić do Komunii Św.

Po ogłoszeniu przez Stolicę Apostolską nowego wydania „Ogólnego wprowadzenia do Mszału rzymskiego” polscy biskupi ogłosili dokument (9 marca 2005 r. ) który zawiera ogólne pozwolenie na udzielanie Komunii

Świętej na rękę osobom, które o to proszą. Prymas w osobnym liście wyliczył warunki przyjęcia Komunii na rękę: „dojrzałość duchowa, której wyznacznikiem jest przybliżony wiek przyjęcia sakramentu bierzmowania; po drugie, nauczenie się właściwego ułożenia rąk (lewa dłoń, podtrzymywana przez prawą ma być tak wyciągnięta, aby tworzyła jakby patenę lub rodzaj żłóbka, na którym mogłaby być położona Komunia Święta. Następnie prawą ręką wierny bierze złożone na lewej dłoni Ciało Pana i wkłada do swych ust niezwłocznie, w obecności kapłana. Ta chwila trzymania Pana Jezusa we własnych dłoniach jest momentem osobistej adoracji)”. Wreszcie „tylko ten powinien decydować się na takie przyjmowanie Eucharystii, kto bardzo kocha Pana Jezusa” – wymienił ostatni warunek prymas.

Pewnego dnia, pod koniec 1936 r., w chwili, gdy s. Faustyna przyjmowała Komunię, jedna z konsekrowanych Hostii uczepiła się rękawa kapłana. Tak opisała to w „Dzienniczku”: „Kiedy przyjęłam tę Hostię, którą mi podał, druga upadła mi na ręce. (…) Kiedy miałam Hostię w ręku, odczułam taką moc miłości, że przez dzień cały nie mogłam nic ani jeść, ani wrócić do przytomności. Z Hostii usłyszałam te słowa: Pragnąłem spocząć na rękach twoich, nie tylko w sercu twoim”.