Bywa tak, że modlitwa przynosi nam radość, czujemy gorliwość w wierności codziennej modlitwie i pokój serca, gdy się modlimy, widzimy owoce swojej modlitwy, czujemy się wysłuchani i pocieszeni, mamy świadomość spotkania. Ale bywa wręcz odwrotnie, kiedy nie czujemy żadnego pociągu do modlitwy, wydaje nam się pusta i sucha, a przeznaczony na nią czas uważamy za stracony. Mamy wrażenie, że mówimy do siebie albo w pustkę i nie spotykamy nikogo, jest to monolog nie dialog w naszej ocenie. Tracimy sens i cel modlitwy, rozumiemy, tych którzy się nie modlą, bo po co się modlić kiedy i tak Bóg nas nie słucha i nic to nie zmienia w naszym życiu…
Taka już jest ludzka kondycja, a modlitwą i naszym całym życiem duchowym rządzi prawo przemienności- raz doświadczamy pocieszenia a raz strapienia. Na przemian czujemy się gorliwi i ospali. Co zrobić kiedy na modlitwie doświadczamy oschłości, czyli doświadczamy niejako pustyni, pustki…
Na pewno nie robić błędu, który popełniamy najczęściej tzn. nie modlić się. Choć to trudne w chwilach, kiedy nie odczuwamy gorliwości, powinniśmy modlić się nawet więcej niż w chwilach, kiedy czerpiemy z modlitwy radość. Nie można nam porzucać modlitwy, ale pozostać wiernym Bogu, który ,tak to odbieramy, schował się przed nami. To czas kiedy możemy dowieść naszej wierności.
Pomocą w takich chwilach jest przypominanie sobie, tego wszystkiego, czego doświadczyliśmy w chwilach pocieszenia- wysłuchane modlitwy, otrzymane łaski (dobrze jest zapisywać sobie takie rzeczy, by potem móc do nich wrócić w chwilach próby). Zazwyczaj zapominamy o wszystkim, co dobre, gdy nam trochę trudniej. Dlatego dobrze będzie zadbać o to ,by przypomnieć sobie światło, gdy go brak. Należy także pamiętać, że po tym trudnym czasie na modlitwie przyjdzie znów łatwiejszy.
Pomocą jest także danie czegoś więcej z siebie Bogu- odmówić sobie jakiejś przyjemności, dodać post do modlitwy, czy jakieś inne umartwienie. Raczej mamy tendencje do pocieszania się, gdy doświadczamy trudu. Jednak to właśnie takie oddanie siebie zaprawia nas do walki, czyni mężnymi w znoszeniu trudu i skraca czas próby.
Czas oschłości jest też dobrym czasem na żal za grzechy i wzbudzanie w sobie wdzięczności za wszystko co Bóg dał nam w życiu, za Jego miłosierdzie. Postawa serca, które jest przekonane, że nic mu się nie należy, a wszystko jest darem, pomoże dobrze przeżyć czas oschłości i ucieszyć się, gdy Bóg przyjdzie ze Swoją łaską.s. Augusta