Po dość szczegółowej analizie stworzenia kobiety i mężczyzny, „pozostaniemy jeszcze przez chwilę w raju”, który należy rozumieć raczej jako stan pierwotnej szczęśliwości niż jako konkretne, geograficzne miejsce. Katechizm pisze o tym stanie jako o różnorakiej harmonii człowieka z Bogiem, stworzeniem, z drugim człowiekiem, z samym sobą. Zażyłość, bliskość, wspólnota z Bogiem powodowała, że człowiek „nie miał ani umierać, ani cierpieć” (KKK 376). Takie stwierdzenia musimy jednak dobrze zinterpretować. Odnieśmy się najpierw do kwestii śmierci. Jak wierzymy, stan „pierwotnej szczęśliwości”, raj nie był ostatecznym przeznaczeniem człowieka (KKK 398) – naszym przeznaczeniem miało być i jest coś, co nazywamy „niebem”. Często pojęć „raj” i „niebo” używamy synonimicznie, warto uświadomić sobie, że chodzi tu w istocie o dwie różne rzeczywistości. Niebo, w odróżnieniu od raju, będzie stanem dużo głębszego zjednoczenia z Bogiem, dużo większej szczęśliwości. Człowiek stworzony w raju miał sam zadecydować, czy chce wspólnoty z Bogiem (a przez to z całym stworzeniem i z drugim człowiekiem). Dopiero dobrowolne przyjęcie Bożego ofiarowania się człowiekowi miało doprowadzić go do czegoś głębszego, wspanialszego, do czegoś, co miało go przebóstwić – do stanu nieba, jak nazywamy go technicznie w teologii. A zatem również pierwsi ludzie mieli dokonać przejścia z doczesności do trwałej szczęśliwości, wydaje się więc, że jakieś „przejście” było przez Boga zaplanowane. Jednak Katechizm mówi, że nie miała to być śmierć. Jak to zatem rozumieć? Prawdopodobnie w taki sposób, że śmierć taka, jaką znamy teraz, jako doświadczenie budzące w nas lęk, często towarzyszący nam w sposób nieświadomy przez całe nasze życie, miała nie istnieć. Być może pewnego rodzaju śmierć miała zaistnieć wyłącznie jako „łagodne przejście”, przeżywane w pełnym zaufaniu do Stwórcy i pogodzeniu się z naszą stworzoną kondycją. Podobnie rzecz ma się z cierpieniem. Katechizm mówiąc, iż w raju nie było cierpienia nie wydaje się naiwnie twierdzić, że byliśmy doskonali, piękni, silni i zdrowi. Doskonały jest tylko Bóg, skutkiem ubocznym bycia stworzonym jest zawsze niedoskonałość – jesteśmy kimś „mniejszym” od Stwórcy. Być może zatem nawet w raju istniały pewne formy „niewygody”, choroby, zmarszczki… Nie powodowały one jednak cierpienia – stanu przyparcia do ziemi, poczucia pustki, opuszczenia, beznadziei. Ważne jest jednak, aby z tego katechizmowego zdania wyciągnąć jego najgłębsze znaczenie: Bóg stworzył nas do szczęścia i nie ma nic wspólnego ze złem tego świata.                  

Anna Maliszewska