Po przyniesieniu do ołtarza darów ofiarnych następuje najważniejsza część Mszy Świętej – jej serce – Wielka Modlitwa Eucharystyczna. Paradoksalnie, choć to jest szczyt, na który prowadzi nas Liturgia, niejednokrotnie zamiast żywo uczestniczyć w tym, co celebrujemy, czujemy się nieco zagubieni i może nawet znużeni, wysłuchujemy czy przeczekujemy monolog celebransa. Kościół zaś uczy, że jest ona modlitwą – działaniem. Celebrans modli się jej słowami w imieniu wszystkich zgromadzonych, którzy mają się zjednoczyć z Chrystusem w głoszeniu wielkich dzieł Boga i w złożeniu ofiary. Zewnętrznie ma się to wyrazić we wsłuchiwaniu się w jej słowa w pełnym czci skupieniu. (Ogólne wprowadzenie do Mszału rzymskiego) Prawda, że uczestnictwo w liturgii wcale nie jest łatwe. Ale nie znaczy to, że mamy się temu poddać. Wobec Tajemnicy wiary wszyscy jesteśmy tak samo mali a jednocześnie tak samo zaproszeni, aby smakować duchem jej bogactwa. Spróbujmy popatrzeć dalej niż nasze doświadczenie – poza krótkie olśnienia, radość, których może doświadczyliśmy, za którymi tęsknimy, poza znudzenie i nieuważność, z którymi wciąż walczymy, poza zasłonę obojętności własnego serca, z którą się zderzamy pomimo dobrej woli, by zaangażować się całym sercem w Tajemnicę Boga przeżywaną w Kościele. A czy na pewno łatwiej było tym, którzy stali na Kalwarii 2000 lat temu? Czy łatwo im było dostrzec, że w Śmierci Pana Jezusa dokonuje się największa Ofiara Miłości, która najdoskonalej uwielbia Boga? Pozwólmy się poprowadzić spojrzeniu Kościoła – czyli całej wspólnoty wierzących- spojrzeniu, które daje, odnawia i ożywia Duch Święty, bo Pan Jezus obiecał, że On nas wszystkiego nauczy i doprowadzi do całej prawdy. Może dlatego słowa wypowiadane przez celebransa są tak proste a te najważniejsze niezmienne, abyśmy mogli jako wspólnota mówić jednym głosem i mieć duchową przestrzeń do nieustannego pogłębiania, której nie zakłócają zbędne słowa. Tak działa Duch Święty – tworzy jedność, bez znudzenia.