Spotkałam mężczyznę, który opowiadał, że to on zabił Usama ibn Ladina. Nikt o tym nie może wiedzieć i musi się ukrywać ze swym bohaterskim czynem. Słyszałam o drugim, który wychodził całe życie tylko do sklepu, a przekonuje, że był na wojnie w Wietnamie i wrócił jako bohater bez szwanku. To fantazje.
Lubimy filmy o bohaterach, o jasnych czy ciemnych charakterach, inaczej nie powstawało by tyle filmów o bohaterskiej tematyce.
Są tacy, którzy uważają się za super inteligentnych albo super przystojnych, tak, że poderwali by każdą kobietę, gdyby tylko chcieli. Słyszałam też z ust pewnej dziewczyny, że mogłaby mieć każdego chłopaka. Są tacy, którzy uważają się za wspaniałych ewangelizatorów czy proroków zmieniających życie innych. To przechwałki.
Lubimy także opowieści o szlachetnych, świętych ludziach, których stać na wielkie czyny.
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus czuła, że jest powołana do wielkich rzeczy. Zapragnęła więc zostać wielką świętą i została. To rzeczywistość.
Czy wszystkim się to zdarza?
Mam tu na myśli pragnienia bycia wielkim, kimś super, bohaterem, gwiazdą…
Myślę, że tak.
To pragnienie włożył do naszych serc Bóg, który przygotował nam wielkie rzeczy, bo jesteśmy dziećmi Bożymi, a jeszcze się nie okazało kim będziemy!
Jest tylko pytanie co z tymi pragnieniami się robi?
Fantazje?
Przechwałki?
Rzeczywistość?