Przystanek Jezus
Z Evangelii Gaudium Papieża Franciszka:
Wyjdźmy, wyjdźmy, by ofiarować wszystkim życie Jezusa Chrystusa. Powtarzam tu całemu Kościołowi(…): wolę raczej Kościół poturbowany, poraniony i brudny, bo wyszedł na ulice, niż Kościół chory z powodu zamknięcia się i wygody z przywiązania do własnego bezpieczeństwa. Nie chcę Kościoła, troszczącego się o to, by stanowić centrum, który w końcu zamyka się w gąszczu obsesji i procedur. Jeśli coś ma wywoływać święte oburzenie, niepokoić i przyprawiać o wyrzuty sumienia, to niech będzie to fakt, że tylu naszych braci żyje pozbawionych siły, światła i pociechy z przyjaźni z Jezusem Chrystusem, bez przygarniającej ich wspólnoty wiary, bez perspektywy sensu i życia…( Evangelii Gaudium 49)
W dniach 26 lipca do 2 sierpnia uczestniczyłyśmy w ogólnopolskiej inicjatywie ewangelizacyjnej Przystanek Jezus
oto kilka wspomnień…..
Środa – wyjście na pole Woodstocku
Jezus bardzo kocha ludzi, jest Miłośnikiem ludzi. Idzie szybko przed nami do tych, którzy umierają z braku miłości. Mówi: zanieście im Moją Miłość!
Zobaczyłam tablicę ze zdaniem do dokończenia: Zanim umrę, chcę…
- być szczęśliwa
- kupić motocykl
- zwiedzić Gruzję
- poznać Jezusa
- dojść na ten Woodstock
- zajarać…
To mały wycinek wyrażonych pragnień…
Rozmawialiśmy z młodymi przy ich namiotach. Piotrek jest otwarty na tych z Przystanku Jezus. Lubi przychodzić na spotkania. Łukasz ożywia się, gdy zwracam się do niego po imieniu. Nie lubi Jezusa, mówi, że to oszust, Żyd… a on nienawidzi Żydów… Mój habit budzi zainteresowanie, bo jest taki prosty. Mówię im, że szkaplerz to szata Maryi i spontanicznie nakładam go Piotrkowi na głowę. Modlę się o łaskę dla niego przez wstawiennictwo Maryi. Piotrek się rozpromienia jak małe dziecko. Łukasz mówi: pobłogosław mnie też! Tam, gdzie jest zamknięcie na Jezusa, drzwi pozostają otwarte dla Maryi. To porusza, wierzę, że z Nią są bezpieczni, Ona ich poprowadzi.
Inne spotkanie:
Na pytanie: Czego Wam brakuje ? młodzi odpowiadają: szczęścia i dobrego życia.
Inni milczą jakąś wewnętrzną pustką. Dziewczyna leży twarzą do ziemi, na plecach postawiony glan, we włosach ma trawę. Nie umieją nic o sobie powiedzieć. Żegnają się, bo nie zdążą na imprezę.
Panie, Ty ich kochasz i szanujesz ich wielką godność.
Na każdym kroku tabliczki z napisem: free hugs. Tak naprawdę to znaczy: przytul mnie.
Przyjść na „Jezusa” to obciach.
Panie, dotykaj tych wszystkich spragnionych zauważenia.
Roman chce Cię zobaczyć. Wierzę, że będzie mu to dane.
Czwartek- wyjście
Przed wyjściem na pole idę do Jezusa. W modlitwie towarzyszy mi obraz z Księgi Ezechiela z 37. rozdziału: pole pełne wyschłych kości. „Czy kości te powrócą do życia? Panie, Ty wiesz…” Bóg przychodzi i otwiera groby. I tak poznaje się Boga. Tylko tak. Przez przejście ze śmierci grzechu do życia. Bóg chce być poznany przez podarowanie nowego życia.
Idę.
Młodzi mówią o swoich poszukiwaniach sensu, wiary. Porzucają to, co było im wcześniej nakazane. Chcą wybrać sami.
Marek chlubi się tym, że sam doszedł do czegoś bez Boga. On mu w niczym nie pomógł. A to przez Niego znalazł się na ulicy. Mówi, że matka wyrzuciła go z domu, bo nie chciał chodzić do kościoła… Krzyczy: nikt mi nie będzie niczego narzucał!
Tyle goryczy. Ale pozwala, by się za niego pomodlić.
Ktoś podchodzi i krzyczy: gdzie był Bóg, gdy moja żona z dziećmi odeszła do dealera narkotyków?
Nie czeka na ewentualną odpowiedź. Natychmiast ucieka.
Mateusz ufa swojemu intelektowi. Ma swojego boga. Jezusa nie potrzebuje. Pyta: Jaka jest różnica , że ty wierzysz w Jezusa a ja w swojego boga? Mówię, że wiara w Jezusa daje życie wieczne. Płacze. Jego bóg nie jest w stanie mu tego dać… Kończymy rozmowę, a on powtarza: przemyśl to wszystko, rozum jest najważniejszy!
Panie, daj mu łaskę otwarcia się na Twoje światło.
Piątek – wyjście
Woodstock zbliża się do końca. Większości uczestnikom skończyły się już pieniądze. Spotykamy młodych, którzy mają już tylko bilety na powrót. Dzielimy się z nimi kanapkami. Nie bardzo mają ochotę rozmawiać. Po prostu siadamy obok.
Łzy w oczach Wojtka. Radość, że ma różaniec. Opłakuje ukochaną Mamę i brata. Maryja jest blisko.
Artur płacze, bo odeszła ukochana dziewczyna. Nie ufa już Bogu, bo „on mu robi wszystko na złość. Ciągle rzuca mu kłody pod nogi”. Chciałby Bogu wszystko wygarnąć. Ale prosi: pomódl się za mnie, żebym miał radość z tego, co robię w życiu, żeby mi się coś w końcu udało.
Te spotkania niesamowicie zobowiązują. Tu chodzi o życie. Te osoby opowiadając swoje historie, zaufali. To cenny dar. Jak go nie zlekceważyć? Wiem, że sama nic nie mogę, ale chodzi o wiarę, że Jezus może i chce.
Te spotkania to doświadczenie łaski i Miłosierdzia Boga, który nigdy się nie nuży, którego grzech człowieka nie zniechęca.
Miłosierny Boże, dziękuję Ci za to, że JESTEŚ DLA NAS!