Duszo szukająca Boga, nigdy nie zadowalaj się tym, co pojmujesz o Bogu, lecz tylko tym, czego o Nim nie pojmujesz

por. św. Jan od Krzyża  Pieśń Duchowa 12

Można by postawić to zaproszenie św. Jana od Krzyża pod znakiem zapytania.

Czy nie jest moim skarbem to, co o Bogu już wiem?

Czy nie prowadzi mnie to, co o Nim poznałem?

I z drugiej strony, czy może być fundamentem mojego życia jakaś niewiedza?

Żeby to zrozumieć, warto spojrzeć na Apostołów. Poznawali Jezusa każdego dnia coraz pełniej. Wiele razy słyszeli Jego nauczanie, widzieli cuda. Ich doświadczenie stało się naszym dziedzictwem i fundamentem Kościoła.
Przyglądając się jednak poszczególnym uczniom, zauważamy, jak niewiele ostatecznie rozumieli, będąc z Jezusem, choć sami niejednokrotnie sądzili pewnie inaczej. Nawet po trzech wspólnie spędzonych latach, podczas Ostatniej Wieczerzy Piotr nie potrafił pojąć nauki, jaka płynęła z tego, że Jezus obmywa mu stopy.
Żaden z nich nie zrozumiał misterium Krzyża – wszyscy uciekli.
Oczy ich wszystkich były jakby na uwięzi. Patrzyli, ale nie widzieli, słuchali, ale nie umieli pojąć.

Jednak czy to była przeszkoda na drodze do świętości?
Niewiedza nie jest przeszkodą, jest nią uparte przekonanie, że jednak coś się wie.
Niewiedza uczniów, zupełne niezrozumienie i zagubienie w sytuacji doprowadziły ich ostatecznie z powrotem do Wieczernika. Tam ich bezbronność wobec Niepojętego otworzyła ich na przyjęcie wszelkiej wiedzy i mądrości od Tego, który jako jedyny mógł im wszystko wyjaśnić – otworzyła ich na Ducha Świętego.
Jednak to poznanie daleko przekracza zdolności rozumu i dlatego musi poza niego wykraczać.

Mowa Ducha Świętego rozbudza wiarę i poprzez nią wznosi duszę do Boga, która odpoczywa w tym, że nie pojmuje, ale kocha.

Nie liczy się już bowiem wiedza, ale Miłość.

Jezus z wielką mocą zapowiadał przyjście Pocieszyciela – Ducha Świętego. Zaznaczał, że konieczne jest Jego odejście, aby mógł przyjść Paraklet.
Mimo rozdzierającego bólu serca z powodu rozłąki z Jezusem, to przyjście Ducha Świętego naprawdę było niezbędne.
Dopiero ono mogło wznieść uczniów ponad to, co widziały ich oczy i dotykały ich ręce, do pojmowania najgłębszego sensu tego, co widzieli i czego dotykali.
Duch Święty pomógł im przekroczyć to,  do czego przywiązały się ich serca kamienne, jakoś ociężałe człowieczeństwem, aż do zrozumienia Jezusa w Jego Człowieczeństwie i Jego Bóstwie.

Święty Piotr mówił Jezusowi Zmartwychwstałemu, że Go kocha, jednak miłością podobnie słabą i niepewną jak wówczas, kiedy dopuścił się zdrady. Jednak to właśnie ta mizerna miłość doprowadziła go do heroicznego oddania życia. Duch Święty wszedł przez te drzwi pokory – uznania własnej niemocy
i niewiedzy, i wyprowadził Piotra na szerokie drogi świętości.

To rozważanie o Duchu Świętym jest zaproszeniem do tego, aby odkryć w sobie tę uwalniającą niewiedzę
i się nią ucieszyć.

Bóg przekracza wszystkie moje wyobrażenia, jednak fakt ten nie sprawia, że przestaję Go poznawać. Nie przywiązuję się do poznania, a jedynie do poznawania – czyli do współpracy z Duchem Świętym.
Jego mamy tak blisko, a On nie przestaje czynić nam tego, kim jest:

  •  pocieszać,
  • tłumaczyć,
  • przypominać
  • czy wreszcie bronić nas.

On również – i to jest jeden z największych darów, jaki otrzymujemy – przekonuje świat i nas samych o grzechu. Jednak jak brzmi to orędzie?

Jesteś odkupiony! Jesteś zbawiony!

Z każdą odkrytą słabością, którą w prawdzie o sobie przyjmiemy, idzie w parze nie potępienie, ale miłosierne Odkupienie i… posłanie.

O tym nieustannie przekonuje nas Duch Święty.
Warto zwracać się do Niego z ufnością i szczerością, prosząc o przymnożenie wiary, nadziei i miłości.

Komu ich nie brakuje? A temu, kto prosi, „nasypią w obfitości po brzegi”.
Obyśmy tylko umieli „nie wiedzieć” wszystkiego o Bogu, a nawet o ludziach i o świecie. Wówczas damy przystęp Temu, który jest najlepszym pedagogiem, a On objaśni nam myśli, które nie są naszymi i poprowadzi na drogi, które nie są naszymi.

Pokochać Ducha Świętego – mieć z Nim pełną głębi relację – oto radość tych, którzy tego z nadzieją pragną.