W poprzednim artykule skończyliśmy nasze rozważania na fałszywej pokorze, która prowadzi do odsuwania się od Boga, bo rzekomo ktoś tak niegodny jak ja, nie może się do Boga zbliżyć. Wspomniany setnik z Ewangelii, od którego zapożyczamy słowa modlitwy Panie, nie jestem godzien, miał całkiem inne nastawienie, które podobało się Jezusowi. Uznawał, że nic mu się nie należy, ale głęboko wierzył, że jedno słowo Pana może przynieść uzdrowienie i życie. I my jesteśmy zaproszeni do takiej ufności. To nie zuchwałość, kiedy prosimy Jezusa: przyjdź do mnie, a Twoje przyjście będzie uzdrowieniem dla całej mojej osoby. Ale może pojawić się w nas i taka wątpliwość: czy mogę przystąpić do Komunii Świętej, gdy dopiero co, wychodząc z domu, pokłóciłem się z rodziną, albo dałam się wciągnąć w plotkowanie z sąsiadką … To prawda, że czujemy się z tym źle, wiemy, że coś jest nie tak, chcielibyśmy przyjąć Boga, gdy będziemy całkowicie czyści. Ale przecież my jesteśmy grzesznikami! Tylko grzechy tzw. ciężkie (śmiertelne) są przeszkodą w przyjęciu Komunii Św., bo zrywamy przez nie komunię z Bogiem. To grzechy popełniane świadomie, dobrowolnie i w ważnej sprawie. Możemy z nich zostać uwolnieni, gdy przystępujemy do sakramentu pokuty. Częściej popełniamy tzw. grzechy powszednie, czyli takie, które czynimy z niepełną świadomością, czy nie całkiem dobrowolnie, czy w lżejszej materii. Takie grzechy, gdy za nie żałujemy, są gładzone w czasie każdej Eucharystii: w akcie pokuty (gdy uznajemy nasze grzechy, żałujemy za nie i prosimy, by Pan nam okazał miłosierdzie), przez pobożne słuchanie Słowa Bożego (!) ( Pan Jezus powiedział do uczniów – już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was – Słowo jest żywe i skuteczne, osądza pragnienia i myśli serca, oczyszcza, nieraz zadając ból) i w samym przyjęciu Ciała Chrystusa w Komunii Świętej jesteśmy oczyszczani – nie dziwmy się, przychodzi do nas Boski Lekarz, do tych, którzy się źle mają. Nie dajmy się zwodzić pokusie nieprzystępowania do Komunii Świętej pod pozorem zbytniej grzeszności, gdy w rzeczywistości chodzi o nasze złe samopoczucie ze swoją słabością. Gdy tak traktujemy Pana, widać, że jeszcze mało Go poznaliśmy! Jego największym pragnieniem jest łączyć się z nami – słabymi ludźmi, aby nas przemieniać w Siebie samego Swoją miłością!