Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa,
ucztę z wybornych win,
z najpożywniejszego mięsa,
z najwyborniejszych win. (Iz 25, 6)
To jeden z obrazów wspaniałości Królestwa Bożego – wspólne świętowanie, ucztowanie, smakowanie, nasycenie. W czasie Eucharystii właśnie przed przyjęciem Pana Jezusa słyszymy te słowa: Błogosławieni, którzy zostali wezwani na ucztę Baranka. Możemy siebie zapytać, czy rzeczywiście czujemy się szczęśliwcami, wybranymi, którzy bez żadnych zasług znaleźli się tutaj, na Uczcie, gdzie Bóg staje się dla nas Pokarmem i Napojem, nasycającym pragnienie serca.
Dla Izraelitów, którzy wielokrotnie zaznali wojny, wygnania, klęsk nieurodzaju, a którzy chętnie świętowali przy wspólnym stole, uczta przedstawiona w Księdze Izajasza to był bardzo zrozumiały przekaz – w Królestwie Bożym nikt już nie będzie sam, nie będzie cierpiał głodu, nie będzie jadł mizernych pokarmów, ale te najpożywniejsze i najsmaczniejsze, będzie świętować razem z bliskimi.
W tej samej księdze czytamy dalej:
O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! (…) Słuchajcie Mnie, a jeść będziecie przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw… posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie. ( Iz 55, 1-3)
Tutaj obfitość Królestwa Bożego dotyka już nie tylko ciała, ale i duszy – nie będzie już wygłodniała, będzie nakarmiona, będzie kosztować, smakować, za darmo…
To wszystko jest zapowiedzią tego, co się dokonało w Panu Jezusie – w Tajemnicy Eucharystii.
Pan wyjaśnia: Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem… Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. (J 6, 55, 58) Te słowa nie spotkały się od razu ze zrozumieniem i przyjęciem. A przecież oczekiwanie na to zapowiadane Królestwo Mesjasza było tak silne!
Kiedy ktoś spośród zaproszonych na posiłek do przywódcy faryzeuszów zawołał: szczęśliwy, który będzie ucztował w Królestwie Bożym!, Pan Jezus, który też był tam obecny, odpowiedział na to w przypowieści, pokazując kondycję naszych ludzkich serc:
jesteśmy zaszczyceni zaproszeniem na królewską ucztę, ale gdy przychodzi moment przyjścia, skosztowania jej, niestety, potrafimy zlekceważyć wezwanie samego Boga.
Dlaczego?
Sam Pan Jezus w swojej przypowieści o Królestwie Bożym podaje kilka powodów nieobecności człowieka przy stole Boga. Zatrzymują nas
- rzeczy, do których zbyt się przywiązujemy,
- praca, w której się zatracamy
- osoby, które zawłaszczamy sobie albo które zawłaszczają nas, przez co nie jesteśmy już wolni.
Gdy jesteśmy tak oplątani różnymi łańcuchami, sznurami czy nawet tylko cienkimi nitkami – a każdy z nas tu na ziemi jakoś jest – nie dziwmy się, że przybliżenie się do Boga, a konkretnie przyjście do Pana, aby się z Nim spotkać i jednoczyć w Komunii Świętej, nie jest takie łatwe, naturalne.
Wróćmy do obrazu uczty.
Gdybyśmy czuli ogromny głód Boga albo gdybyśmy znali Jego smak, tęsknilibyśmy za Nim, szczególnie, mając w sobie wspomnienie tego, jaki jest.
Tymczasem może być tak, że nie znamy lub nie pamiętamy tego smaku Boga, bo nie skosztowaliśmy, jak dobry jest Pan (Ps 34).
W Bogu jest wszystko, wszelka rozkosz, ukojenie, czułość, dobroć, miłość, umocnienie, sens.
Ale nie będziemy do Niego przychodzić, dopóki jesteśmy przekonani, że inne rzeczy, wydarzenia, atrakcje, relacje dadzą nam więcej.
Podobnie było z Izraelitami na pustyni. Pan Bóg zsyłał im mannę, która jest zapowiedzią Eucharystii. Księga Mądrości opisuje, że posiadała ona w sobie wszelką rozkosz i wszelki smak mogła zaspokoić. (Mdr 16) Dlaczego więc Izraelici po pewnym czasie zaczęli narzekać, że ten cudowny pokarm z nieba jest mizerny, że lepszy był czosnek i cebula Egiptu?
Wyjaśnia to w swoich pismach św. Jan od Krzyża – karmelitański Doktor Kościoła, którego wspomnienie przypada w tym adwentowym czasie – 14 grudnia.
Pisze, że gdy głębia człowieka jest napełniona, albo raczej ciągle ludzkim wysiłkiem wypełniana tym, co nie jest Bogiem, nie jest on [człowiek] w stanie poznać tego, co jest w Bogu, ma zepsuty smak. Potrzeba jakby postu dla naszego wnętrza, by już nie próbować wypełniać tego głodu, którego nic i nikt nie może zaspokoić, a wtedy powoli zaczniemy duchowo kosztować to, co przewyższa wszelki zmysł.