Siedzę w poczekalni, w kolejce do widzeń z więźniami.

Wchodzą tu jedynie kobiety.

Mamy.

Żony.

Dziewczyny.

Pełne złości i lęku

i nadziei na lepsze jutro.

Zawsze kochające, mimo wszystko.

Z ukryta łzą w oku, czasem surowością na twarzy- myślisz, chcą ukarać.

Nie muszą, czasem nie chcą, a jednak przychodzą.

Naiwne.

A jednak coś mają w sobie z

obrazu Miłosiernego Boga Ojca.