W Credo odmawianym na cotygodniowej Mszy wyznajemy wiarę w poczęcie Jezusa w łonie Maryi „z Ducha Świętego”. Pozornie ta prawda wiary wydaje się dość prosta do zrozumienia – oto staje się cud, kobieta staje się matką bez współżycia seksualnego z mężczyzną. Oczywiście prawda ta może być trudna do przyjęcia z perspektywy naszej wiedzy biologicznej – zgodnie z dotychczasową wiedzą nie udowodniono możliwości partenogenezy czyli dzieworództwa u człowieka (choć mechanizm partenogenezy znany jest u nielicznych ryb, płazów i gadów). Najczęściej zatem uznaje się, że Bóg przy poczęciu Jezusa zadziałał w sposób nadnaturalny, przekraczający prawa przyrody. Jednak to nie jedyny problem, jaki możemy mieć z właściwym zrozumieniem dziewiczego poczęcia.

Często można spotkać się z wyrażeniem, iż Duch Święty lub – jeszcze częściej – Ojciec „zapłodnił Maryję”, które sugeruje, jakby Jezus był kimś na kształt herosa: powstał ze związku kobiety i Boga. Sprowadzamy zatem Boga (Ojca) do poziomu Maryi-stworzenia, jakby do poziomu partnera seksualnego. Również stwierdzenie, że Bóg jest Ojcem Jezusa, a Maryja Jego Matką może być przyczyną złego rozumienia tożsamości Jezusa. Bóg Ojciec (a więc Pierwsza Osoba Trójcy Świętej) jest Ojcem Syna (Drugiej Osoby Trójcy Świętej) w porządku boskim, odwiecznym, wewnątrz Trójcy (do tego nie zapominajmy, że zarówno Ojciec, jak i Syn to określenia metaforyczne, gdyż Syn dopiero stając się człowiekiem przyjmuje płeć męską). W porządku biologicznym, ziemskim, pochodzenie człowieczeństwa Jezusa ma tylko matkę – Maryję. Choć może to brzmieć dla kogoś nieortodoksyjnie czy wręcz heretycko, Jezus mógł mieć również biologicznego Ojca (np. Józefa), a Jego boska natura, boska tożsamość w żaden sposób by nie ucierpiała – powiedzmy jeszcze inaczej: Jezus byłby tak samo (w pełni) Bogiem, gdyby jego biologicznym ojcem był Józef. Można zatem stwierdzić, że dziewicze poczęcie Jezusa nie było w żadnym sensie konieczne.

Musimy spojrzeć na nie raczej jako na znak mesjańskiej tożsamości Jezusa, znak, który być może dla nas nie jest już tak czytelny i oczywisty, jak był dla współczesnych Jezusowi czy dla pokoleń pierwszych chrześcijan. Być może właśnie dla nich znak dziewiczego poczęcia Jezusa był w jakimś sensie konieczny – dzięki niemu uwierzyli, że Jezus z Nazaretu jest ofiarowanym przez Boga Mesjaszem. My jesteśmy spadkobiercami tej wiary i choćby z tego powodu znak dziewiczego poczęcia ma ogromne znaczenie również dla nas.