Zwieńczeniem Modlitwy Eucharystycznej jest Doksologia czyli następująca modlitwa:

Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie, Boże Ojcze      w jedności Ducha Świętego wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków Amen.

Słowom tym towarzyszy wymowny gest podniesienia pateny i kielicha z Ciałem i Krwią Chrystusa, jest to gest ofiarowania Bogu Ojcu w Duchu Świętym Daru Jego Syna i Kościoła, który jest Jego Ciałem. Całe zgromadzenie liturgiczne potwierdza to działanie w słowie Amen. W liturgii wczesnochrześcijańskiej było to najgłośniejsze Amen – w ten sposób okazywano identyfikację z uwielbiającym działaniem Chrystusa. Obecnie zaleca się to Amen śpiewać, także na głosy. Często możemy je  usłyszeć w uroczystych celebracjach papieskich w Watykanie, ale także w niektórych parafiach czy wspólnotach.

Eucharystia uczy nas oddawania całych siebie z miłości. Gdy patrzymy na miłość Jezusa aż do końca, na uwielbienie Boga przez Jego dar z Siebie, to i sami jesteśmy do tego pociągani. Bo miłość Chrystusa pociąga, przynagla. Uczestnicząc w liturgii, gdy w różny sposób próbujemy wyrażać to oddanie Bogu i Kościołowi ( bo tego nie da się oddzielić) może nam się to wydawać tylko teoretyczne, nic nie znaczące. Czujemy, że samo wypowiadanie takich słów czy wykonywanie pewnych gestów niewiele nas kosztuje… Dobrze, gdy widzimy przepaść między naszą odrobiną trudu przyjścia do kościoła i tego, że nie wszystko nam odpowiada a Ofiarą Jezusa, jednak, czy to znaczy, że takie wyrażanie oddania, bezbolesne oddawanie życia jest bez znaczenia? Wszystko zależy od tego, co za tym stoi.
Łudzimy się, ilekroć myślimy, że to, co się wydarza w modlitwie, czy to osobistej czy wspólnoty Kościoła jest nieżyciowe, nieznaczące, ale dopiero gdy wyjdziemy z kościoła, to możemy konkretnie kochać, zrobić coś dobrego. Ale i byłby w złudzeniu ten, kto by sądził, że powiedzieć Panu, że jesteśmy cali Jego oznacza, że tak naprawdę w pełni dzisiaj jest i słowa wystarczą.

Zatem, jak rzeczywiście uczyć się tej ofiary z Jezusem, w Nim i przez Niego?

Liturgia musi iść w parze z codziennością, a codzienność z liturgią. To wielokrotnie trzeba sobie powtarzać, że modlitwę rozumiemy jako życie, a nie tylko akt pobożności kończący się na gestach i słowach. Im bardziej świadomie wchodzimy w relację z Bogiem, pozwalamy się Mu kształtować, tym bardziej prawdziwe rzeczywiste są nasze słowa na modlitwie, bo mają odzwierciedlenie w domu, na ulicy, w sklepie, w rozmowie, w cierpieniu i radości. Rodzi się jedność liturgii i życia codziennego. I nie chodzi o to tylko, by być dobrym, ale żeby być podobnym do Jezusa – oddającym życie z miłości – dlatego, że On mnie umiłował i samego Siebie wydał za mnie. Na modlitwie osobistej czy na liturgii przeżywam to głęboko i sam idę w tę samą stronę, z łaski Boga.

Liturgia musi iść w parze z codziennością, a codzienność z liturgią. To wielokrotnie trzeba sobie powtarzać, że modlitwę rozumiemy jako życie, a nie tylko akt pobożności kończący się na gestach i słowach. Im bardziej świadomie wchodzimy w relację z Bogiem, pozwalamy się Mu kształtować, tym bardziej prawdziwe rzeczywiste są nasze słowa na modlitwie, bo mają odzwierciedlenie w domu, na ulicy, w sklepie, w rozmowie, w cierpieniu i radości. Rodzi się jedność liturgii i życia codziennego. I nie chodzi o to tylko, by być dobrym, ale żeby być podobnym do Jezusa – oddającym życie z miłości – dlatego, że On mnie umiłował i samego Siebie wydał za mnie.

Na modlitwie osobistej czy na liturgii przeżywam to głęboko i sam idę w tę samą stronę, z łaski Boga.