Niedzielne śniadanie.
Do drzwi puka zapłakana młoda kobieta z trzęsącym się pieskiem na rękach. Wykupiła go z niewoli sąsiada (który pieska bił i kopał) za podaną przez niego cenę – butelkę wódki. Nie może pieska zostawić u siebie więc prosi, bo siostry się nim zajęły, „bo mają dobre serca”.
Zaangażowanie kobiety nas wzrusza i pies zostaje u nas.

Akurat jest u nas Mikołaj ze swymi rodzicami i siostrzyczką. Okazuje się, że o takim właśnie piesku marzył. Przypadli sobie nawzajem do gustu. Trzeba jeszcze było przekonać dziadków, by dali mu dom, zorganizować przejazd.
Młoda kobieta, kiedy dowiedziała się, że jej ocalony pies znalazł nowych właścicieli, dała wszystko co potrzebne – legowisko, zabawki, karmę, fundusze na weterynarza.
Tylu ludzi z otwartym sercem zaangażowało się w ratowanie małego psa – Skierki. Tak dużo mamy dobroci w sercach. Czy potrafi wyzwolić ją w nas człowiek pogrążony w grzechu, zniewolony nałogiem, niemający domu czy środków do życia?